fot. unsplash.com
Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 1, 6-8. 19-28)
Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz został posłany, aby zaświadczyć o światłości.
Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: «Kto ty jesteś? », on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: «Ja nie jestem Mesjaszem».
Zapytali go: «Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?» Odrzekł: «Nie jestem». «Czy ty jesteś prorokiem?» Odparł: «Nie». Powiedzieli mu więc: «Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?»
Powiedział: «Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak rzekł prorok Izajasz». A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. i zaczęli go pytać, mówiąc do niego: «Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?» Jan im tak odpowiedział: «Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała».
Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.
Czas Adwentu to czas radosnego oczekiwania na przyjście Chrystusa. Te słowa już wydają nam się bardzo dobrze znane. Tak bardzo, że z codziennej rutyny radość ta znika wśród naszych codziennych obowiązków. Mamy przecież tyle spraw do załatwienia, brakuje nam na wszystko czasu.
Trzecia Niedziela Adwentu jest nazywana Niedzielą Gaudete, czyli po prostu radości. W wielu kościołach spotkamy księdza ubranego w różowy ornat, wiele kościołów jest wtedy przyozdobionych kwiatami. Teksty czytań, a także śpiewy wskazują na radość oczekiwania. Jednak to tylko ta zewnętrzna część radości.
Potrzeba nam zajrzeć głębiej, do swego serca, aby to właśnie ono było dobrze przygotowane na przyjście Mesjasza. Nic nam nie pomogą śpiewy, czytania, ozdoby, na nic się zdadzą przygotowania świąteczne i uginający się stół świąteczny, jeżeli nie przygotujemy się do Bożego Narodzenia wewnętrznie.
Może to budzić zdziwienie. Tak jak byli zdziwieni faryzeusze w dzisiejszej Ewangelii, którzy nie rozumieli Jana Chrzciciela. Skupieni byli tylko na tym co powierzchowne i przemijalne. A to właśnie wtedy ważyły się losy ich życia. Tak samo jest w naszym życiu. To właśnie niepozorny Jan Chrzciciel wzywał do nawrócenia, przyszedł na świat, aby zaświadczyć o Światłości.
Do każdego z nas Bóg posyła takiego „współczesnego” Jana Chrzciciela. Są to Ci, którzy pomagają nam się zmienić na lepsze, są to Ci, którzy potrzebują naszej pomocy, są to Ci, którzy są dla nas autorytetem, ale także Ci których nie darzymy sympatią. Żeby móc spojrzeć w głąb siebie potrzeba nam pokory. Dlatego niech te najbliższe dni będą okazją, aby ćwiczyć się w postawie pokory. Może czasem lepiej powstrzymać się od zbędnego komentarza a zrobić coś dobrego dla moich najbliższych.