Dzisiaj jest piątek – dzień, w którym szczególnie wspominamy mękę i śmierć Jezusa. W tym roku przeżywamy też Rok Brata Alberta. Może to dobry czas, żeby usiąść przed jego najbardziej znanym dziełem “Ecce Homo” i pokontemplować za jego pomocą cierpienie Jezusa, przejść swoistą drogę krzyżową. Zachęcamy do przeczytania artykułu Marcina, który zabiera nas w drogę medytacji męki Jezusa Chrystusa.
W moim poprzednim artykule użyłem gór dla zobrazowania wysiłku, jaki podejmujemy podczas Wielkiego Postu. Dziś pragnę zabrać was w Tatry, a konkretnie do Kuźnic w Zakopanem. Wysiadamy z BUS-a, który przywiózł nas na parking i idziemy w prawo. Kiedy przedrzemy się przez tłum turystów czekających na wjazd kolejką na Kasprowy Wierch, wejdziemy na niebieski szlak, który prowadzi do Kopy Kondradzkiej. Po 10-15 minutach marszu po wybrukowanej kamieniami drodze (zauważamy znacznie mniejszą liczbę turystów w sandałach lub japonkach), po lewej stronie zobaczymy bramę z napisem „PUSTELNIA ŚW. BRATA ALBERTA – BYĆ DOBRYM JAK CHLEB”. Wchodzimy, ścieżka prowadzi nas delikatnie w lewo, po prawej stronie mijamy drewniany klasztor sióstr albertynek. Możemy zatrzymać się na chwilę modlitwy w skromnej, ale pięknej kaplicy i idziemy dalej. Po chwili dojdziemy do małej chatki z drewnianych belek. Po wejściu, za szybą, w której umieszczone są relikwie św. Alberta, widzimy skromną celę. Mniej więcej 2 na 2 metry. W niej krzyż, łóżko, sandały i starą książkę, zdaje się Pismo Święte lub brewiarz, na biureczku. Jest i obraz. Obraz, który w moim życiu widziałem już kilkanaście, a może kilkadziesiąt razy, ale nie zwracałem na niego uwagi. Dopiero tam go naprawdę dostrzegłem. Obraz, na który św. Brat Albert – mój patron z bierzmowania – przelał cząstkę siebie. Mowa tu o obrazie ‘Ecce Homo’ przedstawiającego Jezusa po ubiczowaniu, kiedy Piłat wyprowadza Go do Żydów.
Na początku myśląc o tym tekście, chciałem streścić książkę bpa Rysia o tym samym tytule co obraz. Ten artykuł miał być zlepkiem mądrych cytatów. Na szczęście już na 10 stronie książki znalazłem cytat, który zmienił moje myślenie. „Nikt nie będzie Bratem Albertem. Każdy ma być sobą”[1]. Wtedy zrozumiałem, że to ma być moja refleksja nad ‘Ecce Homo’ a nie biskupa Rysia. Tak jak nikt nie będzie Bratem Albertem, tak samo nikt nie będzie biskupem Rysiem. Lektura tej książki jednak znacznie poszerzyła moje patrzenie na ten obraz, dlatego niektóre motywy pozwolę sobie wykorzystać.
Kluczem do zrozumienia tego obrazu jest serce[2]. Przypatrzmy się dobrze. Ramiona Jezusa są celowo zdeformowane, aby Jego klatka piersiowa przypominała nam serce. Jest to serce poranione od bicza, serce okaleczone. Ale jakże wielkie to serce! I ono się otwiera na nas – grzeszników. Jeżeli zapytamy dzieci w przedszkolu, z czym kojarzy im się serce, z pewnością usłyszymy – miłość. Serce oznacza zawsze miłość. Widzimy tu wielką miłość, otwartą na nas! To serce jakby krzyczy do nas z tego obrazu: „Patrz! To z miłości do Ciebie!”
Poświęćmy chwilę na analizę tytułu. „Oto człowiek”. Dobrze wiemy, w którym momencie Ewangelii jesteśmy. Piłat pokazuje Żydom ubiczowanego Jezusa, a oni chcą więcej. Żądają krzyża. Piłat mówi „Oto CZŁOWIEK”. Być może odwołuje się do humanitaryzmu swojego audytorium. W pobitym, zakrwawionym , brudnym Jezusie przedstawia im człowieka. Może i nam przydałby się taki Piłat, który powie wyraźnie „Oto człowiek” o bezdomnym, który prosi o 50 groszy. Obawiam się jednak, że nasza odpowiedź byłaby taka sama – ukrzyżuj! Dlaczego? Nie wiem. Tak często nie potrafimy dostrzegać człowieka w człowieku. Spróbujmy następnym razem zestawić ze sobą te dwa obrazy: „Ecce Homo” Brata Alberta i „Oto człowiek”, które przedstawia nam życie. Może w tym człowieku spotkamy wtedy Jezusa, może wtedy wtulimy się w to wielkie serce. Może powstrzymamy się od kolejnego ciosu.
Zawsze, kiedy patrzę na ten obraz, przejmuje mnie w nim twarz Pana Jezusa. Jest taka spokojna, bez bólu (a przynajmniej nie fizycznego), bez agresji i pretensji. Jest to twarz raczej smutna. Twarz osoby, która się na kimś zawiodła. Nie bójmy się do tego przyznać. On zawiódł się na nas. Bo oto my, których on nazwał swoimi przyjaciółmi (Por. J 15, 14), dokładamy swoje ciosy do Jego wyszydzenia. Kiedy sobie uświadamiam, że ta twarz jest smutna z mojego powodu, mnie samego ogarnia wstyd i wielkie poruszenie. Zawiodłem Go… kolejny raz Go zawiodłem… Biskup Grzegorz Ryś w książce ‘Skandal Miłosierdzia’ pisze, że „przychodzący na Sąd Jezus pokazuje zgromadzonej ludzkości swoje przebite ręce. Nie jakąś księgę. Nie rejestr naszych przestępstw. Nie zbiór paragrafów. Nawet nie tablice z przykazaniami. Tylko swoje rany!”[3]. I właśnie tę twarz sobie wyobrażam. Jezus z twarzą spokojną, ale smutną pokazujący mi swoje przebite dłonie. Bp Ryś pisze dalej, że „złamanie paragrafu jest niczym, zawiedzenie największej miłości jest wszystkim”[4].
Na obrazie widzimy postać Jezusa wpisaną w migdał[5]. Podkreśla to linia przedłużająca płaszcz Pana Jezusa. Bp Ryś, zgodnie z historykami sztuki twierdzi, że migdał oznacza sferę boską. Coś zarezerwowanego tylko dla Boga. Kiedyś patrząc na katedrę w Strasburgu, gdzie pełno jest przedstawień Jezusa właśnie w tej formie, ktoś zasugerował, że ten kształt oznacza łono Dziewicy Maryi. Jeżeli zatem połączymy wiedzę historyków z intuicją nieznajomego, możemy dojść do wniosku, że obraz ten przedstawia nam Jezusa Boga – człowieka. Kilka wieków myśli dogmatycznej na jednym obrazie. Oznacza to, że Brat Albert ukazał nam Boga podobnego nam we wszystkim oprócz grzechu (Por. Hbr 4, 15). Jezus chce dzielić nasz los. Jezus – Bóg jest równocześnie w pełni człowiekiem. Przeżywa cierpienie na ludzki sposób. Zbawia nas właśnie w ten sposób. To widzę na tym obrazie.
Kolejną rzeczą, która mnie porusza to zestawienie więźnia, skazańca z królem. Jest kilka elementów, które według mnie łączą te dwie postacie. Możemy dostrzec coś innego zmieniając perspektywę. Oprócz korony cierniowej i trzciny jako berła, zauważamy płaszcz. Purpura jest zarówno kolorem władców, jak i kolorem krwi. Warto pamiętać, że w ikonografii tym kolorem przedstawiana jest natura boska. Poza tym, widzimy liny. Mają one skrępować skazańca, odebrać mu wolność. Patrząc na nie inaczej, możemy dostrzec królewskie łańcuchy, zazwyczaj złote, które oznaczają władzę. Zatem w Chrystusie umęczonym, w pełni możemy dostrzec też Chrystusa Króla Wszechświata.
To tylko kilka myśli jakie towarzyszą mi przy refleksji nad obrazem ‘Ecce Homo’. Niech każde spojrzenie na ten obraz uczy nas kochać, bo jak mawiał św. Jan od Krzyża – pod wieczór życia, będziemy sądzeni z miłości.
Marcin K.
[1] G. Ryś, Ecce Homo, Wyd. eSPe, Kraków, 2007, s. 10
[2] Por. G. Ryś, Ecce Homo, Wyd. eSPe, Kraków, 2007, s. 57-78
[3] G. Ryś, Skandal Miłosierdzia, Wyd. WAM, Kraków, 2012, s. 80
[4] G. Ryś, Skandal Miłosierdzia, Wyd. WAM, Kraków, 2012, s. 81
[5] Por. G. Ryś, Ecce Homo, Wyd. eSPe, Kraków, 2007, s. 39-56
fot.: dlaksiedza.pl